wtorek, 3 listopada 2015

Matematyka i ja miłość (nie)idealna

Od 3 tygodni mam świadomość tego, że czeka mnie kolokwium z matematyki. Jednak przez dwa pierwsze tygodnie odsuwałam tą informację od siebie jak najdalej się dało! :)

Jednak nadszedł czas na to, aby zabrać się za naukę, albo przynajmniej...wbić do głowy to, w jaki sposób ma wyjść dobry wynik. Bez zbędnego zastanawiania się czy mam dobrą metodę czy nie.
 Tym razem nie będę rozwodzić się na teorii, ćwiczenia to PRAKTYKA więc teoria tutaj jest mniej istotna (przynajmniej ja mam takie zdanie)

Etapy mojej nauki wyglądają następująco:
1. Biorę książkę, rozwiązuję zadania -> NIE ROZUMIEM!
2. podejście kolejne...rozwiązuję to samo zadanie i dążę do tego, aby wyszedł poprawny wynik  -> NIE WYCHODZI...
3. Biorę kolorowe markery, pisaki, długopisy....cokolwiek mam pod ręką, łączę, robię strzałeczki (ten kolor odpowiada dwójce, a ten czwórce) -> WSZYTKO JEST NA KOLOROWO, ALE....
4. Dochodzę do wniosku, że matematyka nie jest dla mnie, jednak nie poddaję się.
5. Rozwiązuję po raz setny to samo zadanie -> WYSZŁO! (radość życia w domu) :)



Przygotowanie i pozytywne nastawienie.

Notatki, zadania, ciepła herbatka...i DO ROBOTY!
Liczę, liczę, liczę, ale...nie wiem co liczę! 

Doliczyłam się w końcu! :)))

Jeszcze trochę czasu spędzę nad matematyką, mam nadzieję, że w najbliższą sobotę 
to zaowocuje pozytywną oceną :D


edit: ćwiczenia z matematyki zdane na 5! 

1 komentarz: